Wisłok nas zatopił...
Ciężko pisze się relacje po takich meczach zwłaszcza że trzeba to powiedzieć wprost... to był najgorszy mecz w naszym wykonaniu w tej rundzie. Nie chodzi nawet o wynik bo w końcowym rozrachunku czy przegrywamy 1:0 czy 6:0 to i tak mamy zero punktów a przeciwnik trzy punkty. Chodzi o styl i obraz gry w całym meczu, meczu w którym ciężko znaleźć jakiś pozytyw - żadna formacja nie zagrała dobrze, żaden z naszych zawodników nie może być zadowolony ze swojego występu w tym meczu. Przez cały mecz oddaliśmy 3 strzały w światło bramki "Wisłoka", z których żaden nie zmusił Tomasza Bargla do jakiejś ofiarnej interwencji. Zasłanianie się złym stanem murawy nie ma większego sensu - warunki były takie same dla nas i dla przeciwnika - z taką różnicą, że my do tych warunków nie umieliśmy się dostosować i próbowaliśmy na siłę grać "po ziemi" co kompletnie nie miało prawa się udać bo piłka zatrzymywała się w najmniej oczekiwanym momencie.
Ale przejdźmy do samego meczu - początek spotkania i to my stwarzamy sytuację - strzał Łukasza Józefczyka po rykoszecie minimalnie mija bramkę "Wisłoka", w tym momencie nikt nie spodziewał się tego co stanie się później, niestety ten strzał to było największe zagrożenie bramki rywali z naszej strony w pierwszej połowie! Wiadomo były jeszcze strzały i sytuacje, jednak nie spowodowały one zagrożenia. Gospodarze raz za razem przedzierają się w okolice naszego pola karnego stwarzając sobie coraz to lepsze sytuacje. W 15 minucie przerzut za naszą linię obrony i bramkarz zostaje uprzedzony przez zawodnika "Wisłoka" Piotra Kuligę, który lobem zdobywa pierwszą w tym spotkaniu bramkę. GKS kontynuuje ataki na naszą bramkę a my próbujemy grać z kontry co niestety nam nie wychodzi. 25 minuta - Piotrek Surmacz fauluje zawodnika "Wisłoka" w naszym polu karnym a "11" pewnym strzałem na bramkę zamienia Bartosz Szelc.
Kolejne minuty to ciągłe ataki Krościenka a nam gra się "nie klei" co powoduje coraz większą frustrację zarówno u zawodników jak i kibiców. Do przerwy wynik się już nie zmienił i przegrywamy 2:0.
Na drugą połowę wychodzimy z zamiarem zmiany obrazu tego meczu jednak zawodnikom "Wisłoka" wychodziło wszystko w tym meczu a nam nie wychodziło nic.
W 65 minucie Marcin Żywiec podwyższa wynik na 3:0, ta bramka ostatecznie nas załamała i odebrała chęci do gry a wynikiem tego były dwie bramki samobójcze w 72 minucie (Piotrek Surmacz próbował wybić piłkę i nieszczęśliwie nastrzelił Mateusza Zycha) w 76 minucie kolejna bramka samobójcza tym razem Mariusz Pasterkiewicz strzela do naszej bramki. To przepełniło czarę goryczy - nie dość, że nic nam nie wychodzi to jeszcze pakujemy piłkę do swojej bramki.
Próbowaliśmy jeszcze zdobyć bramkę honorową ale jedynie strzały z daleka z rzutów wolnych trafiły w światło bramki i zmusiły do interwencji praktycznie bezrobotnego tego dnia bramkarza "Wisłoka", nam kompletnie nic nie chciało "wejść" w tym dniu.
W 90 minucie rzut wolny GKS-u z bocznej linii naszego pola karnego - kolejny błąd w kryciu i 6:0.
Ten mecz był najsłabszy w całej rundzie i niestety na rehabilitację będziemy musieli czekać aż do wiosny. Trzeba to "przyjąć na klatę" przepracować dobrze przerwę zimową i na wiosnę wrócić w dobrej formie do gry bo choć strata do czołówki jest spora to nie jest niemożliwa do odrobienia. Na podsumowanie rundy przyjdzie czas w osobnym artykule.
Komentarze